Czy uważacie, że kupowanie taniej, używanej odzieży to wstyd? Ja kupuję dość często, ale oczywiście nie wszystkie części garderoby. Nigdy nie sięgam po buty, bieliznę i czapki. W polu mojego zainteresowania mogą znaleźć się rzeczy, które można wyprać, wyprasować, zdezynfekować. Często osobom mającym praktykę w takich dyskontach udaje się upolować prawdziwe „perełki”.
Byłam ostatnio w dosyć dużym dyskoncie odzieżowym. Wyprawa nie była planowana. Tak z marszu, przypadkiem. Trafiłam w dzień z szyldem „Nowy towar”. Istne szaleństwo, koszmar. Nie miałam świadomości, że mogą się dziać takie dantejskie sceny w walce o odzież. Tak zwane „zawodowe handlary” wyrywały sobie co lepsze ciuchy, buty, biżuterię. Tłum, hałas, chaos i nerwowość wisząca w powietrzu.
Obeszłam, a właściwie przedarłam się przez tłum. Jedna runda dookoła i wyszłam. To nie dla mnie, pomyślałam. Bez tych szmatek żyć będę. Szkoda mojego zdrowia. Poszłam w to samo miejsce po trzech dniach. Cicho, pusto i kulturalnie. Wszystko można spokojnie obejrzeć, zastanowić się czy jest mi to potrzebne, czy nie jest zniszczone i czy warte nawet tych kilku złotych.
A wybierać było w czym. Na wieszakach wisiały nowe, z metkami markowe bluzki. Kilka takich, jak znalazł, akurat na mnie. Do koszyka. Oryginalne jeansy Wrangler. Mój rozmiar. Troszkę nogawki na dole były przetarte ale za długie, więc jest jak „naprawić”.
Z sercem na ramieniu wybrałam kilka bluzek – bokserek dla moich córek. Nie miałam gwarancji czy będą je nosić. A jednak! Stwierdziły, że są świetne. Bawełna z dodatkiem lycry. Trafiłam w ich gust. Ogólnie kupiłam 12 sztuk ubrań i zapłaciłam 36 zł. Moim zdaniem jakość bardzo dobra. Może nie wszystkie markowe, ale modne i wygodne.
Chyba niewiele straciłam uciekając z tłumu w dniu dostawy. Duże dyskonty każdego kolejnego dnia obniżają ceny. Ja trafiłam na „Wszystko po 3 zł”.
Add a Comment