Czy jesteśmy feministkami. Jak to naprawdę z nami kobietami jest? Czy jesteśmy lub chcemy być feministkami, czy też to tylko chwilowa moda, dużo hałasu o nic?
Feministki kiedyś i teraz
Według definicji, feministki to kobiety walczące o równouprawnienie. Za twórcę tej ideologii paradoksalnie uważa się mężczyznę – Charlsa Fouriera. Pierwszy raz użył on tego zwrotu w 1837 r. Już wtedy tworzyły się pierwsze ruchy społeczne głoszące potrzebę emancypacji kobiet.
O ile w tamtych czasach kobiety miały o co walczyć, bo praktycznie wykluczono je z życia społecznego, politycznego, naukowego, o tyle dzisiaj często trudno jest zrozumieć szumne hasła feministek. Współczesne feministki walczą o równość prawną, polityczną i społeczną.
Co dziś znaczy być kobietą?
Patrząc na to co dzieje się dookoła, nie wiem czy jesteśmy feministkami czy nie. Jeśli chodzi o mnie to nie dam sobie odebrać praw, które daje mi konstytucja. Nie pozwolę na to, by traktowano mnie gorzej niż mężczyznę, ale też nie chcę przejmować ról męskich. Pracuję, decyduję o ważnych sprawach wspólnie z partnerem, biorę aktywny udział w życiu publicznym i towarzyskim. W tej chwili nie czuję, że ktoś odbierania mi jakiekolwiek prawa.
Wśród moich przyjaciół, w wielu przypadkach, to kobieta zajmuje wyższe stanowisko od swojego partnera, a co za tym idzie, więcej zarabia. Coraz częściej, to tatusiowie wychowują dzieci pozostając na urlopie wychowawczym. To decyzje podejmowane wspólnie przez partnerów. Codzienne obowiązki, kiedyś przypisywane tylko kobiecie, partnerzy dzielą i wykonują wspólnie. O co więc to larum? O jakie równouprawnienie jeszcze może chodzić? Dlaczego my kobiety pracujące i podejmujące decyzję wspólnie z naszymi mężczyznami nie jesteśmy feministkami? Korzystamy ze swoich praw, decydujemy o swoim życiu. Czy to właśnie nie jest prawdziwy feminizm?
Świat wokół nas
W moim sąsiedztwie nie spotkałam ani jednej kobiety, która krzyczałaby, że jest gorzej traktowana o swojego partnera. Pomijam przypadki przemocy domowej, tyranii. Jednak i to zdarza się coraz rzadziej. Moje znajome są kobietami silnymi, świadomymi swoich praw, własnej wartości. Nie dają się zepchnąć do kąta. Gdy chcą mówić, to mówią co myślą. Gdy chcą wyjść z koleżankami do klubu, to wychodzą. Nie mylą ograniczania własnych praw z niemoralnymi, nieetycznymi decyzjami i zachowaniami, np. o aborcji na żądanie.
W mediach, do znudzenia pokazywane i nagłaśniane są protesty, krzyki niewielkich grup kobiet, uważających się za feministki. O co ten rwetes do końca nie wiadomo. Patrząc z boku na te spektakle, można odnieść wrażenie, że jest to wyreżyserowana gra polityczna, a może krzyk niekochanych przez nikogo, samotnych, nieszczęśliwych kobiet. Bo tak naprawdę, przynajmniej ja, chcę, że mój mężczyzna otoczył mnie opieką, adorował mnie, wyręczał z cięższych prac, powiedział komplement. Nigdy nie potraktowałabym tego jako zachowanie szowinistyczne i obraźliwe dla kobiety.
Chcę być i czuć się kobietą.
Add a Comment